Bywa, że w czasie terapii pacjenci, którzy wcześniej skarżyli się na duże dolegliwości bólowe zaczynają zauważać „nowy” ból – w innym miejscu ciała lub innego rodzaju. Mają wówczas prawo zastanawiać się, czy to niekorzystny efekt zabiegów.
Odpowiedź przynosi potwierdzona teoria bramkowania. Nasz układ nerwowy w ciągu sekundy analizuje milion(!) informacji. Część uważa za najistotniejsze– i te przekazuje do naszej świadomości.
Prosty przykład: znam osobę, która tak pechowo upadła, że doszło do stłuczenia żeber oraz złamania kości śródręcza. Pani ta odczuwała silny ból podczas każdego głębszego oddechu. Dopiero spojrzenie na jej rękę dało nam przypuszczenie, że jest ona złamana… choć „wcale nie bolała”. A tak naprawdę: ból, który zakłócał oddychanie – a więc podstawową czynność konieczną dla życia – był dla organizmu ważniejszy, niebezpieczniejszy. Więc mózg „nie przejmował się” dłonią tak bardzo, że Pani zupełnie nie czuła złamania. Jeśli jednak upadek spowodowałby tylko złamanie, bez obicia żeber, z pewnością odczuwany ból byłby mocny.
Podobnie rzecz się ma w przypadku fizjoterapii bólu: dolegliwość odczuwana w jednym miejscu ciała może być na tyle mocna, utrudniająca normalne funkcjonowanie, że inny, mniej nasilony ból jest przez mózg „lekceważony” – informacja o nim nie dociera do świadomości pacjenta.
Wówczas na kolejnych wizytach, jeśli pacjent tego chce, zajmujemy się tymi dolegliwościami, które wyszły z ukrycia. Często są to bóle, które były aktywne w przeszłości. Choć dla pacjenta może to być zaskakujące, bywa (choć nie jest to regułą), że ból odkryty w zupełnie innej części ciała jest pierwotną przyczyną dolegliwości, z którą pacjent zgłosił się na pierwszą wizytę.
Anna Koszla